wtorek, 30 maja 2017

London - expectations vs. reality

Londyn był moim marzeniem od początku gimnazjum. Zawsze wyobrażałam sobie, że moje życie w nim byłoby proste, bez stresu, pełne przygód i ekscytacji. To nie nudna, szara, polska rzeczywistość. To LONDYN. Dlatego nawet długo się nie zastanawiałam aplikując tutaj na studia. Przeprowadzka do innego kraju trochę mnie przerażała, ale przeważała radość, że wreszcie uciekam z mojej małej miejscowości do miasta, w którym czeka mnie lepsze życie. Nie musiałam długo czekać na to, aby wszystkie moje wyobrażenia zostały zrównane z ziemią.




1. Mieszkanie



Najczęściej można się tutaj spotkać z wynajmowaniem pokoju. W moich okolicach (6 strefa) jest to jakieś 150 funtów za pokój dla pary i jakieś 100-110 funtów za jedynkę na tydzień, które oczywiście wymiarami nie powalają. (Dla porównania, w Szkocji miałabym za taką cenę własne mieszkanie z 2 sypialniami). Początkowo było mi się strasznie trudno przyzwyczaić do mieszkania z innymi ludźmi, których nawet nie znam, a w przypadku gdy była to rodzina, czułam się, jakbym była intruzem w ich życiu. Niestety, wynajmowanie studio flat byłoby dla mnie zbyt kosztowne, zwracając uwagę na to, że jako student poniżej 21 roku życia, nie zarabiam kokosów. Z czasem się przyzwyczajam, ale jestem pewna, że gdy tylko skończę studia, to wyprowadzę się do miasta, gdzie będzie mnie stać na własne mieszkanie, którego nie będę musiała dzielić z obcymi. W dodatku domy tutaj są malutkie (przynajmniej dla mnie) i połączone z każdej strony z innymi, a że ściany nie są grube, to możecie usłyszeć rozmowy czy muzykę swoich sąsiadów.





2. Praca


Przez pierwsze kilka miesięcy w Anglii, było mi bardzo trudno ze znalezieniem pracy. Nie mogłam znaleźć żadnej, która pasowałaby do mojego planu zajęć, pracodawcy wymagali doświadczenia, którego nie miałam, albo byłam zbyt nieśmiała, żeby nawet zaaplikować. Oczywiście, jeśli macie doświadczenie, które zdobyliście w Polsce, to też dużo Wam nie da. Ludzie przeważnie zwracają uwagę na osoby, które mają już doświadczenie w pracy w Anglii. Istnieje tutaj też coś takiego, jak najniższa krajowa stawka dla danych grup wiekowych, od której zaczyna się w większości miejsc i jeśli nie macie dużej ilości godzin, to może być trudno z utrzymaniem się. Ja przez cały drugi semestr pracowałam na pełen etat, w tygodniu miałam jakieś 35 godzin i mówiąc szczerze, momentami było mi bardzo trudno. Nie miałam czasu na nic, tylko uniwersytet i praca, szczególnie kiedy przyszedł czas egzaminów, a ja nie miałam nawet kiedy się uczyć. Robiłam to albo wcześnie rano, albo po powrocie z pracy w nocy. Oczywiście dzięki tej pracy, nie miałam praktycznie czasu zwiedzić Londynu i często nie było mowy nawet o wyjściu ze znajomymi, bo byłam albo wykończona po pracy, albo zbierałam się, żeby do niej pójść.




3. Koszty życia



U mnie podstawowe koszty życia składają się na: opłaty za pokój, oyster card, jedzenie. Za pokój zazwyczaj płaci się tygodniowo. U mnie jest to akurat 75 funtów, bo mieszkam razem z chłopakiem i dzielimy cenę na pół. Oyster card, czyli przepustka do transportu, płaci się nią w autobusach, w metrze itd. Można ją doładowywać dowolną kwotą albo wykupić tygodniowy/ miesięczny bilet w wybranych strefach lub na autobusy i tramwaje. Studentów +18 obejmuje zniżka 30% na sezonowe bilety ze specjalną oysterką, którą można zamówić ze strony Transport For London za opłatą 20 funtów. Ja zazwyczaj wykupuję tygodniowy bilet na autobusy, za który płacę trochę ponad 14 funtów. Oczywiście, jeśli ktoś znajdzie mieszkanie blisko kampusu i pracę również w najbliższej okolicy, to koszty za transport maleją. Jeśli chodzi o jedzenie, to bywa różnie, bo zakupy robię ja albo mój chłopak, ale tygodniowo płacimy około 30 funtów z mięsem, owocami, warzywami i wszystkimi podstawowymi rzeczami, których potrzebujemy.



4. Rozrywka 


Przed wyjazdem byłam jak: aaAaA! W Londynie można robić tyle rzeczy wieczorami, nigdy nie będę się nudzić! I oczywiście masa koncertów, na które pójdę! TAAAK!

W rzeczywistości nie mam na nic czasu, bo cały czas jestem w pracy. Mam tylko jeden dzień wolnego, ale to oczywiście bardzo mało i praktycznie nic nie da się ogarnąć w tym czasie. W weekendy czasem zaczynam późnym popołudniem, a kończę koło 12 w nocy, więc kluby nocne odpadają, a przed pracą nie zapuszczam się nigdzie do centrum, bo metra są zawalone ludźmi, tak samo jak wszystkie ciekawe miejsca.
Jeśli chodzi o koncerty, to rzeczywiście jest ich bardzo dużo i praktycznie każdy artysta ma swoje show w tym mieście, więc nie mam na co narzekać. Jedyny minus jest taki, że zainteresowanie jest ogromne i bilety bardzo szybko się wyprzedają, więc trzeba być szybkim, sprytnym i polować!


Londyn nie spełnił do końca moich oczekiwań. Życie tutaj bywa ciężkie, przynosi mi dużo stresu, czasem mam dość tego miasta i chcę wrócić do domu. Jednak nie poddaje się! W końcu to było moje marzenie i nie pozwolę, aby kilka przeszkód mi to wszystko zniszczyło. 😄


Jeśli ciekawią Was jakieś inne koszty/ sprawy, to piszcie śmiało w komentarzach!

Gabi, x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 �� , Blogger